Tradycyjne rękodzieło na targach w skansenie
Na targach w muzeum, które ma charakter skansenu, swoje rękodzieło wystawiło ponad 20 twórców z regionu. Mimo bardzo zmiennej pogody i przelotnych deszczów, a także jarmarku kaziukowego, który tego dnia odbywał się w Białymstoku, można było spotkać zainteresowanych tradycyjnym rękodziełem.
Jak powiedział PAP kurator wydarzenia, etnograf Wojciech Kowalczuk, osoby, które odwiedziły targi przyjechały tu z konkretnym celem - spotkać tradycyjnych rękodzielników.
Pierwsze takie targi odbyły się w ubiegłym roku, a ich tematem przewodnim są pisanki lipskie. Kowalczuk mówił, że pisankarki same zwróciły się do muzeum, by pomóc w promocji i tak powstał pomysł na Targi Pisanki Lipskiej. I choć w tytule są pisanki, to na targi zapraszani są także inni twórcy.
Kowalczuk ocenił, że w regionie działają prężnie tradycyjni rękodzielnicy, ale nie mają gdzie swojej twórczości prezentować. Dodał, że muzeum, w którym jest dział etnografii, było naturalnym miejscem organizacji takiej imprezy. Nawiązał też do targów, które jeszcze kilka lat temu odbywały się w Białymstoku, gdy skansen był oddziałem Muzeum Podlaskiego. "Teraz takie miejsce tworzymy tu, w Wasilkowie" - dodał etnograf.
Najliczniej na targi przyjechały pisankarki z Lipska, które tworzą tzw. lipską pisankę. Jest ona wpisana na ministerialną Listę Produktów Tradycyjnych, w Lipsku działa też muzeum. Pisanki wykonuje się tzw. techniką batiku szpilkowego, która polega na nakładaniu wosku na skorupkę jajka i farbowaniu. Wzory rysuje się roztopionym woskiem nałożonym na szpileczkę wbitą na specjalny kijek. Ornamenty mają kształt rozet, słoneczek, wachlarzy czy łańcuszków.
Pani Janina Trochimowicz, która jest twórczynią ludowa, tworzy pisanki od dziecka, mówiła, że nauczyła ją babcia, która na Wielkanoc obdarowywała swoich wnuków takimi zdobionymi jajkami. Wśród pisanek ma te zrobione na jajkach kurzych, ale też gęsich czy strusich, zdobi je tradycyjnymi wzorami, których nauczyła się w dzieciństwie, ale też wymyśla nowe. Powiedziała PAP, że co roku przygotowuje ok. 400 pisanek, większość sprzedaje na przedświątecznych jarmarkach, część do Muzeum Pisanki, które także zajmuje się ich sprzedażą.
Natomiast Lucyna Szuler, którą mama w dzieciństwie nauczyła ozdabiać pisanki batikiem, tak naprawdę zajmuje się tym od kilku lat. Choć - jak sama podkreśla w rozmowie z PAP - to wciąż taka praca dorywcza, hobby. "Ale mogłabym pisać te wzory i wymyślać te wzory całymi dniami" - powiedziała. W jej ocenie zainteresowanie pisankami nie mija, ludzie zawsze szukają czegoś ładnego i dobrze wykonanego na świąteczny stół. Przekonuje, że pisanka lipska to wszystko ma.
Na stoiskach można było zaopatrzyć się w wiklinowe koszyczki, tradycyjne palmy z suszonych traw i kwiatów, ręcznie robione serwetki. Były też stoiska z tradycyjną tkaniną dwuosnowową, krajki a także ceramiką siwą.(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ par/